Jeszcze kilka dobrych lat temu nikt nie pomyślałby, że na Starym Kontynencie zadebiutuje tak wiele różnych marek jednośladów z Chin. Prawdziwi motocykliści z krwi i kości sądzili, że ich miejsce w szeregu znajduje się zbyt daleko, aby rozpocząć skuteczną ekspansję poza Azją, tym bardziej że przez dekady ich nieodłączną łatką było kopiowanie, lichej jakości materiały i przepaść dzieląca je od konkurencji z Włoch, Niemiec, Japonii czy USA. Dziś nie tylko odważnie kolejne pojawiają się na rynku, ale przede wszystkim bezpardonowo stają w szranki z kultowymi modelami, zgarniając coraz większy kawałek tortu.