Eva Mori: Nie ma póki co zbyt dużo pozytywów płynących dla nas z tego turnieju
Reprezentacja Słowenii skorzystała na powiększeniu ilości drużyn grających na czempionacie europy. Podopiecznym Alessandro Chiappiniego jeszcze nie udało się ugrać seta z silniejszymi rywalkami, ale w niedzielę zmierzą się z Portugalią, czyli zespołem zbliżonym do swojego poziomu. Kibice ŁKS-u Commercecon Łódź uważnie patrzą na słoweńską grę, ponieważ kapitan drużyny Eva Mori w klubowym sezonie założy koszulkę mistrzyń kraju.
Zgodzisz się ze mną, że mecz z Belgią był dla was cięższym sprawdzianem niż ten z Polską?
Eva Mori: – Mecz z Belgią był dla nas trudny przede wszystkim dlatego, że to po sobie spodziewałyśmy się więcej. Przeciwko Polkom grałyśmy pierwszy mecz i wiedziałyśmy, że są zbyt silne. Grałyśmy wcześniej z Belgijkami i mecze z nimi kończyły się w więcej niż trzech setach. Dlatego myślę, że stać nas na więcej i jestem bardzo zawiedziona tym, że nie udało się tego pokazać.
Jesteś w stanie znaleźć na tą chwilę pozytywy płynące z waszego udziału w mistrzostwach?
– Nie ma póki co zbyt dużo pozytywów płynących dla nas z tego turnieju, ale chociaż udaje nam się podnieść jakość swojej gry. Jeśli pierwszy set gramy bardzo źle, to zazwyczaj na drugiego jesteśmy się w stanie zebrać i wygląda to lepiej.
Podczas spotkania z Polską miałaś okazję bliżej poznać kibiców swojej nowej drużyny. Zwracasz uwagę w trakcie spotkań na to, co dzieje się na trybunach?
– Ja zwykle nie zwracam uwagi na takie rzeczy, ale było czuć atmosferę, której nigdy nie zapomnę. Cieszę się, że będę mogła to czuć częściej i zagram w Polsce. Bardzo miło zrobiło mi się, kiedy wszyscy kibice się ze mną witali i słyszałam, że skandują też moje imię. Nie mogę się doczekać ligi.
Ile prawdy jest w tym, że trochę łatwiej jest ci rozumieć po polsku, ponieważ polski i słoweński są podobne?
– To prawda. Trochę rozumiem po polsku. Jakieś takie podstawowe rzeczy typu cześć, jak się czujesz i tak dalej. Więcej jeszcze nie potrafię powiedzieć, ale faktycznie łatwiej mi zrozumieć pewne rzeczy poprzez podobieństwa ze słoweńskim.
Czytałam, że twoja mama grała w siatkówkę. Chyba ciężko było ci wybrać inną życiową drogę?
– Ciężko było wybrać inną drogę ponieważ faktycznie prawie cała rodzina robiła coś związanego ze sportem. Mama jak wiecie grała w siatkówkę, tata grał w koszykówkę. Nie miałam praktycznie innego wyboru (śmiech). Lubię to bardzo, ponieważ po meczach zawsze mogę się z nimi skontaktować i zawsze mają dla mnie jakieś przydatne rady i mnie motywują.
Od początku byłaś rozgrywającą?
– Grałam najpierw na przyjęciu, a potem na rozegraniu. Moja mama trochę zadecydowała za mnie, bo wiedziała, że na rozegraniu nie ma wysokich zawodniczek.
To trochę ułatwia ci chociażby grę w bloku.
– Tak. Ja się bardzo cieszę, bo bardzo lubię to co robię na boisku. Podoba mi się możliwość decydowania o tym jak będzie wyglądała gra drużyny i kreowania.
Czyli można powiedzieć, że jesteś kreatywną osobą?
– Tak, można tak powiedzieć.
Zdradzisz mi wasz sekret? Wygląda na to, że Słowenia to kraj po prostu dobry w sportach zespołowych.
– Nie wiem w sumie dlaczego aż tak dobrze nam idzie w sportach drużynowych. Słowenia to mały kraj, więc od małego uczy się nas pracy w drużynie. Myślę, że to nasz sekret.
Artykuł Eva Mori: Nie ma póki co zbyt dużo pozytywów płynących dla nas z tego turnieju opublikowany na Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.