Tak blisko tytułu mistrza świata, jak w 1974 roku, nigdy nie byliśmy i nigdy już pewnie nie będziemy. Polska ogrywała wtedy takie potęgi jak Argentyna, Włochy i Brazylia. Na drodze po mistrzostwo stanęli nam Niemcy z Gerdem Muellerem, woda na stadionie w Frankfurcie i absencja Andrzeja Szarmacha. Tam mieliśmy pecha, ale wcześniej Kazimierz Górski miał ze swoją kadrą niesamowite szczęście przed igrzyskami w Monachium (i w ich trakcie) oraz z Anglią na Wembley.