Każda minuta spędzona na trybunach do godz. 4 nad ranem była warta obserwowania, jak Andy Murray znów pokazał twarz superbohatera. Tenisista z "metalowym biodrem" wygrał w Australian Open drugi z rzędu pięciosetowy mecz, ale sam - poza radością - miał też zastrzeżenia. Związane z warunkami gry i brakiem dodatkowej przerwy toaletowej. - To nie jest normalne - ocenił słynny Szkot.