Trener-szczęściarz zmarnował historyczną szansę. Czy ktoś bardziej zawalił?
Być może dekada to za mało, by należycie ocenić to, co stało się podczas Euro 2012. Czy była to bardziej impreza, która przeniosła Polskę na inny poziom infrastrukturalny i cywilizacyjny, czy jednak pozostała przaśnymi dożynkami piłkarskimi w stylu "Koko koko Euro spoko"? I czy rację miał Franciszek Smuda, rozkładający ręce i mówiący "a kim, do diabła, miałem grać?!", czy też to tylko czcza gadanina, by uniknąć zarzutu o największe położenie spraw na łopatki w dziejach polskiego piłkarstwa.
